MAŁGORZATA MACIEJEWSKA LAUREATKĄ I EDYCJI NAGRODY DRAMATURGICZNEJ IM. TADEUSZA RÓŻEWICZA
13 listopada 2022 r. w Teatrze Miejskim w Gliwicach ogłoszono werdykt Kapituły pierwszej edycji Konkursu o Nagrodę Dramaturgiczną im. Tadeusza Różewicza. Nagrodę główną i 50 000zł otrzymała Małgorzata Maciejewska za sztukę „Feblik”.
Małgorzata Maciejewska, czerpiąc z tajemniczych zasobów swojej wyobraźni, stworzyła w swoim dramacie absolutnie subiektywny, przedziwny, niepojęty, okrutny wszechświat. Dała nam klucz do tego wszechświata. W zachwycie otworzyliśmy drzwi – wygłosiła w laudacji Małgorzata Sikorska-Miszczuk, przewodnicząca Kapituły. Dramat „Feblik” ukazuje świat codzienny, swojski, ubłocony. Dzieją się tam rzeczy normalne i niepojęte zarazem. Rządzą tam reguły, które znamy, a zarazem nigdy o nich nie słyszeliśmy. Postaci, które zamieszkują tę krainę dzielą nasz los, a zarazem nic takiego nam się nie przydarza. Są tacy jak my, ale zupełnie inni. Pytanie: jaka niezwykła wyobraźnia za tym stoi? Cóż to za magia pisarska?! Jakie cudowne złamanie porządku narracyjnego?! Jak Małgorzacie Maciejewskiej udało się to osiągnąć? – dodała Małgorzata Sikorska-Miszczuk.
Jaka była idea Konkursu o Nagrodę Dramaturgiczną im. Tadeusza Różewicza? Idea to bardzo wzniosłe słowo, nieco górnolotne, a moja myśl była cokolwiek prozaiczna, wynikająca z codziennej obserwacji najbliższego otoczenia. Kiedy przyjechałem do Gliwic, dawno już temu, zamieszkałem niedaleko domu Różewiczów. Nie wiedziałem o tym. Kto w nim niegdyś mieszkał uświadomił mi dopiero po jakimś czasie profesor Zagajewski, ojciec poety, mój sąsiad. Zastanawiało mnie, wtedy świeżo upieczonego polonisty, dlaczego miedzy teatrem działającym tak blisko domu dramatopisarza, a jego twórczością nie było żadnego, nawet najmniejszego związku. Jak to możliwe, że przez dziesiątki lat tamten teatr i wybitny poeta, autor wielu sztuk, lekturowy klasyk, pozostawali wobec siebie tak całkowicie obojętni, nie mieli sobie nic do powiedzenia, nic do zaoferowania? Było w tym rozminięciu coś co nie dawało mi spokoju, jakieś przeczucie słabości kultury, zagrożenia dla teatru. No bo jakże to tak, jakiż to teatr, czy jeszcze żywy, czy już jałowy? Zerwanie fundamentalnego związku między sceną, a tymi którzy dla niej piszą – tu i teraz – jest przecież ciosem, którego smutne konsekwencje są i będą odczuwane przede wszystkim w teatrze. Utalentowani pisarze odejdą – do filmu, do telewizyjnych seriali, do mediów, do public relations… Czy można ich osądzać, że nie powinni … bo dobro kultury, bo misja, bo powinność? Nie. Dlatego konieczność utrzymania i wspierania, tak jak tylko zdołamy, żywej łączności między pisarzem i teatrem jest podstawowym zadaniem teatrów publicznych. Stąd nasz konkurs, stąd jego patron. Z relacji żony poety, Wiesławy, dowiedziałem się, że Tadeusz, w ciągu ponad dwudziestu lat mieszkania i przemieszkiwania w Gliwicach, był w tamtym teatrze tylko raz, lecz szybko z niego wybiegł, jeszcze w trakcie pierwszego aktu. Dlaczego? Co zobaczył autor „Do piachu”? Z pewnością operetkę, którą lubiła jego żona. Operetkę, która wówczas królowała tutaj niepodzielnie. Teraz, po wielu latach, które upłynęły od owej, wiele mówiącej ucieczki dramatopisarza z tamtego teatru, z gmachu w którym od niedawna mieści się nasz teatr, Różewicz przyszedł tutaj po raz wtóry, i mam nadzieję pozostanie z nami na długo, jako patron Konkursu, starszy kolega po piórze tych wszystkich, którzy chcą dla polskiej sceny pisać, a nie od niej uciekać. Na koniec sparafrazuję innego poetę, który także dla teatru pisał, choć wystawienia sztuk swoich nigdy nie doczekał … „Dramatopisarzu, tyś dla teatru jak zdrowie, ile cię trzeba cenić ten tyko się dowie kto cię stracił…”– powiedział Grzegorz Krawczyk, dyrektor Teatru i Przewodniczący Rady Programowej Konkursu.
W finale I edycji Konkursu znalazły się także sztuki „Mama ma szorstkie ręce” Jolanty Fainstein oraz „XYZ” Krzysztofa Szekalskiego. Wyłoniono je spośród 131 nadesłanych dramatów. Nagrodę Specjalną Przewodniczącego Rady Programowej otrzymał Piotr Rowicki za sztukę „Freak”.
Szukaliśmy czegoś, co jest nowatorskie, oryginalne, zaskakujące, piękne, przejmujące, opowiadające historię. Ważny był też język, swoboda, wyobraźnia. Cieszę się, że konkurs wyłania nowe talenty. Podoba mi się formuła, która sprawia, że nazwiska finalistów poznajemy po wyborze tekstów, czytamy je bowiem opatrzone godłem, nie znając autorów. – dodała Małgorzata Sikorska-Miszczuk.
Podczas uroczystości Grzegorz Krawczyk zapowiedział także II edycję konkursu. Nagroda Dramaturgiczna im. Tadeusza Różewicza, ustanowiona przez Adama Neumanna, prezydenta Gliwic, w zamyśle jej inicjatorów: Grzegorza Krawczyka, Joanny Oparek oraz Juliusza Pielichowskiego, ma na celu wsparcie twórców piszących dla teatru oraz promocję najbardziej wartościowych zjawisk zachodzących we współczesnej dramaturgii polskiej.
Świętując sukces Małgorzaty Maciejewskiej ogłaszamy jednocześnie II edycję Konkursu. Za rok o tej porze z przyjemnością zaprezentujemy kolejnego nagrodzonego dramatopisarza. powiedział Grzegorz Krawczyk.
LAUDACJA MAŁGORZATY SIKORSKIEJ-MISZCZUK DLA MAŁGORZATY MACIEJEWSKIEJ
Laudację, którą zamierzam wygłosić, postanowiłam opatrzyć mottem. Jest to wiersz Jerzego Jarniewicza, laureata tegorocznej literackiej nagrody Nike, ze zbioru „Mondo cane”.
Motto jest krótkie.
[…] a jednorożec, którego zabiliśmy w ramach przywracania porządku, ty
kamieniem, ja dwoma, był ostatnim okazem tego gatunku
na wschód od naszego języka
Jeśli przyjdziesz tu jutro, w deszczu i w czerwonych kaloszach,
nie znajdziesz po nim śladów białej krwi, która broczy,
a którą wchłania bez reszty ta ziemia, to błoto.
„Fragment ze śmiercią jednorożca w tle”
Jednorożec, fantastyczna istota, nieistniejąca, utkana z mitu, istota, którą artyści wielokrotnie przywoływali w swoich dziełach. Pisał o niej Zbigniew Herbert w wierszu „Do Ryszarda Krynickiego – list”: uwierzyliśmy zbyt łatwo, że piękno nie ocala […] dlatego po śladach naszych nie przejdzie jednorożec.
Piękno.
O tej kategorii chciałabym mówić opowiadając o dramacie Małgorzaty Maciejewskiej „Feblik”.
Wielokrotnie zastanawiałam się, czego brakuje mi we współczesnym teatrze. Odpowiedź jest prosta.
Piękna.
Dlaczego? Bo zgadzam się z Herbertem. Piękno ocala. Posiada tę tajemniczą, niezgłębioną, magiczną moc.
Teatr jest jak wachlarz: ściśnięty w dłoni jawi się nam jako niepozorna, płaska deszczułka. Ale jeden ruch ręki i teatralny wachlarz otwiera się. Teatr nie jest płaski. Jest różnorodny, nieprzewidywalny. Składa się na niego wiele estetyk, wiele składowych. Jest to świadectwo jego niewyczerpywalnego potencjału.
Jednak wrócę do kategorii „piękna”.
Dramat „Feblik” ukazuje świat codzienny, swojski, ubłocony. Dzieją się tam rzeczy normalne i niepojęte zarazem. Rządzą tam reguły, które znamy, a zarazem nigdy o nich nie słyszeliśmy. Postaci, które zamieszkują tę krainę dzielą nasz los, a zarazem nic takiego nam się nie przydarza. Są tacy jak my, ale zupełnie inni.
Pytanie: jaka niezwykła wyobraźnia za tym stoi?
Cóż to za magia pisarska?! Jakie cudowne złamanie porządku narracyjnego?!
Jak Małgorzacie Maciejewskiej udało się to osiągnąć?
Teatr żywi się nami.
Podpatruje nas, nasze sprawy, pokrętne ścieżki, przyzwyczajenia, klisze myślowe, uwikłania, codzienność. Teatr przykłada do naszego życia zwierciadło, może krzywe, może nie. Oddala je, przybliża.
Teatr żywi się polityką, nagłówkami gazet, nowymi prądami, modą.
Jednak to, w jaki sposób nasze życie może zostać przetworzone przez wyobraźnię autora i jaki tego będzie rezultat – oto zasadnicze pytanie jakie należy postawić.
Widz w teatrze, w co głęboko wierzę, czeka na niezwykłą historię. Ten widz właśnie odłożył gazetę, oderwał się od portali informacyjnych, Internetu, promocyjnych gazetek w sklepie. Przestał na chwilę studiować ceny i martwić się, że t o w s z y s t k o nie ma sensu.
Wierzę, że ten widz czeka na p i ę k n o.
Nie sądzę, że widz oczekuje w teatrze jedynie rozpisania gazetowych opowieści i racji na postaci sceniczne.
To, co tworzy siłę każdej sztuki, to wyobraźnia autora. Wyobraźnia, a nie k o p i o w a n i e rzeczywistości i opowiadanie jej w taki właśnie, ograniczony, sposób.
Istnieje inna umiejętność, którą posiadła Małgorzata Maciejewska, autorka „Feblika”, polegająca na ukazaniu naszych wzlotów i upadków, tęsknot, żądz i lęków w sposób
p i ę k n y.
Kategoria piękna nie oznacza ulukrowanej, ładnej, pogodnej historii.
Wręcz przeciwnie.
Małgorzata Maciejewska, czerpiąc z tajemniczych zasobów swojej wyobraźni, stworzyła w swoim dramacie absolutnie subiektywny, przedziwny, niepojęty, okrutny wszechświat.
Dała nam klucz do tego wszechświata.
W zachwycie otworzyliśmy drzwi.
Zobaczyliśmy siebie: nasze lęki, rozpacz, ekstazę i miłość opowiedziane tak, że poczuliśmy się ocaleni. Życie, jakkolwiek pełne i bólu, i radości, ma sens.
Choć przez chwilę – czytając ten dramat – poczułam to.
Piękno ocala.
Piękno opowieści ukazuje piękno naszego życia. Piękno, którego nie widzimy.
Przemoc i miłość, szczęście i rozpacz, wszystko jest połączone, splecione ze sobą, choć tak bardzo byśmy chcieli je rozdzielić. Sprawić, by towarzyszyło nam tylko szczęście, tylko radość, tylko sukces i powiedzenie – inaczej życie nie ma w sobie piękna.
A jednak piękno jest w tym splątaniu.
Małgorzata Maciejewska w „Febliku” pomaga nam odkryć samych siebie, spojrzeć na siebie inaczej, w przerażającym zachwycie.
Gdy tak się potrafi opowiadać – i pisać – jak Małgorzata Maciejewska, pozostaje mi do powiedzenia tylko jedno: jej śladami „przejdzie jednorożec”. On nie zginął, a jego biała krew nie wsiąkła w ziemię.
SZTUKI FINAŁOWE I EDYCJI
Kapituła Nagrody zakwalifikowała trzy utwory do finałowego etapu Konkursu. Są to sztuki:
„FEBLIK”, Małgorzaty Maciejewskiej
„MAMA MA SZORSTKIE RĘCE”, Jolanty Fainstein
„XYZ”, Krzysztofa Szekalskiego
Po przeczytaniu dwudziestu jeden dramatów zgodnie uznaliśmy, że trzy teksty – „Feblik”, „mama ma szorstkie ręce” oraz „XYZ” – zdecydowanie wyróżniają się poziomem językowym, wyobraźnią, sprawnością warsztatową oraz siłą wykreowanej rzeczywistości. – mówi Małgorzata Sikorska-Miszczuk, przewodnicząca Kapituły, w której zasiadali także Zyta Rudzka, Beniamin Bukowski, Roman Pawłowski i Paweł Szkotak.