Dlaczego teatr
Teatr towarzyszy mi nieprzerwanie od dwunastego roku życia. Spróbowałem zajęć teatralnych w mojej szkole podstawowej i niemal momentalnie wymyśliłem sobie, że zostanę aktorem. To był teatr ruchu, więc prędko poczułem potrzebę dodatkowego rozwoju w kierunku dramatycznym, jednocześnie sukcesywnie zwiększając ilość godzin tańca współczesnego. W międzyczasie zacząłem pisać – pierwszą sztukę napisałem właśnie jako dwunastolatek, niedawno przypadkiem się na nią natknąłem, co przysporzyło mi kupy śmiechu. Niemniej, moja podstawówka raz do roku prezentowała w miejskim teatrze postępy artystyczne swoich uczniów, tak więc moja pierwsza sztuka od razu znalazła się na scenie. Na czwartym roku studiów w AST założyłem z przyjaciółką kolektyw – Teatr OdRuchu, znów zacząłem pisać i reżyserować swoje sztuki, to trwa do dziś. Po prostu nie chcę i nie potrafię inaczej. Jest we mnie zbyt wiele myśli, emocji i wrażliwości, którymi chcę się dzielić z ludźmi, to jest mój sposób: gram, tańczę, reżyseruję, choreografuję, piszę. Gdyby zabrakło któregoś z wymienionych elementów, które składają się na moje „artystyczne ja” czułbym się niekompletny. Odkąd pamiętam, w teatrze czuję się jak w domu – świat filmu jest szalenie pociągający, ale z jakiegoś powodu czuję, że moje miejsce jest w teatrze, gdzie mogę snuć kompletne opowieści.
Dla kogo piszę
Właściwie dla wszystkich… Wiem, taka odpowiedź może oznaczać, że ostatecznie piszę dla nikogo, ale rzeczywiście na przestrzeni kilku ostatnich lat miałem okazję pisać dla bardzo różnych grup odbiorców. Pięć sztuk dla Teatru OdRuchu pisałem z myślą o widzu dorosłym, lubującym się w teatrze awangardowym. Jedną z nich („karma”, 2022 r.) pisałem z Moniką Szydłowiecką. Byliśmy przekonani, że piszemy dla dorosłych, zresztą dość otwartych w związku z (w naszym mniemaniu) kontrowersyjną tematyką. Po premierze stało się jasne, że nasza sztuka najlepiej trafia do nastolatków i młodzieży licealnej, co ostatecznie bardzo mnie ucieszyło. Przez cztery lata miałem też okazję pisać teksty do familijnych spektakli muzycznych „Superwirtuozi” w Bielsku-Białej, wyglądało to tak, że w każdym miesiącu wystawialiśmy nowy epizod, ostatecznie pracując nad tym projektem napisałem około 40 scenariuszy, następnie je wyreżyserowałem i zrobiłem choreografię. Mieliśmy świetną ekipę, w pewnym momencie pisałem te teksty dokładnie wiedząc, jak moi aktorzy to zagrają – pisałem pod nich i to działało, przez długi czas mieliśmy komplet widzów (ponad 400 osób). Niedawno miałem okazję sprawdzić, do kogo najlepiej trafia moja najnowsza sztuka „Popioły. Milenium” – w Teatrze Śląskim został zaprezentowany szkic sceniczny w reżyserii Krzysztofa Zyguckiego, w tym samym czasie opublikowano Antologię, zawierającą ten tekst. Z moich rozmów wynika, że sztuka najlepiej trafia do osób pomiędzy 16-50 rokiem życia. Później zaczynają się schody, ponieważ sztuka opowiada o pokoleniu Milenialsów (obecnie trzydziestolatkowie). W tekście pojawiają się Messengery, głosówki, Grindry i Tindery, w związku z czym osoby słabo zorientowane w tych tematach mogą mieć bardzo utrudniony odbiór.
O czy trzeba pisać?
O sprawach, które budzą naszą niezgodę. Mamy prawo reagować, gdy widzimy szerzącą się niesprawiedliwość. Jako twórcy mamy niemały wpływ na wyobraźnię i postrzeganie świata przez naszych odbiorców – to jednocześnie duża odpowiedzialność, natomiast powinniśmy tworzyć z nadzieją, że ten świat może stać się choć troszkę lepszym miejscem. Dla mnie niezmiennie są to kwestie mniejszości i wykluczanych grup społecznych.
O czym wolno milczeć?
Nie tyle milczeć, co ważyć słowa. Pisząc, staram się tak formułować swoje myśli, aby nie zrobić nikomu nieświadomie krzywdy. Uważam jednak, że osobisty stosunek do świata jest bardzo ważny, nie powinniśmy go kamuflować i z drugiej strony nie możemy go nikomu narzucać – w tym kontekście warto gruntownie przemyśleć co chcemy powiedzieć, czemu to ma służyć i jaki może mieć wpływ na odbiorcę, czyli o czym i jak pisać, a czego lepiej nie dociskać.
Czy dramat jest tekstem użytkowym, czy pełnoprawnym gatunkiem literackim?
W moim mniemaniu dramat jest absolutnie pełnoprawnym gatunkiem literackim, co w najmniejszym stopniu nie wyklucza jego użytkowości. Jedni pasjami czytają powieści, inni poezję, mnie najlepiej czyta się dramaty – ten sposób prowadzenia narracji jest mi najbliższy i wiem, że wielu odbiorców (niekoniecznie twórców teatralnych!) czuje podobnie. Absolutnie zgadzam się z podejrzeniami Łukasza Barysa, że dramat może być gatunkiem przyszłości.